Nowo-stare lekcje w „Laboratorium Przyszłości”

Technika to mój pierwszy przedmiot, jakiego uczyłem od lat dziewięćdziesiątych i do dziś uczę. Później pojawiła się informatyka i pierwsze komputery w szkołach, gdzie pracowałem. Po drodze romanse z matematyką, wuefem czy reklamą. Ale technika to jest to, co Wróbel lubi najbardziej, bo tu jest miejsce na różnorodność, na poszukiwanie i rozwijanie zainteresowań. Na odkrywanie predyspozycji i talentów. Tu mogłem się dobrze bawić i jeszcze mi za to płacono (hmm, wysokość pensji też jest zabawna, a raczej tragikomiczna). Czytaj dalej Nowo-stare lekcje w „Laboratorium Przyszłości”

A tak sobie, ciut pozalekcyjnie.

Fajnie jest móc budować to co w szkole jest wartością dodaną do nauki, nie do przecenienia, a przy tym w obecnym świecie coraz bardziej trudne do realizacji. Trudne, bo mniej jest dzieci i młodzieży, którym chce się robić coś dodatkowo w szkole. Często siedzenie przed komputerem wygrywa. Trudne, bo jest coraz więcej kłód kładzionych pod nogi, głównie przez pojedynczych rodziców-krzykaczy i ogólne trendy w oświacie. Lepiej się nie wychylać. Trudne, bo co raz mniej czasu ma nauczyciel chcący godnie żyć – musi szukać dodatkowej pracy. Trudne, bo coraz częściej nauczyciel musi zajmować się udowadnianiem, że zależy mu na dzieciach, że wie co robi,  zamiast pracą z nimi. Czytaj dalej A tak sobie, ciut pozalekcyjnie.

Dwa koszmary i nie wiem który gorszy.

Ale miałem lekcje!
Wchodzę do pracowni, a ona długa i wąska niczym ciasny korytarz. Dzieci siedzą w dwóch rzędach, bo niemal 100% ma dostosowania warunków pracy do swoich możliwości psychofizycznych. Pracownia tak ustawiona, aby 19 uczniów mogło siedzieć w pierwszym rzędzie, najbliżej nauczyciela (zgodnie z zaleceniami poradni). W drugim rzędzie siedzi dyrekcja (hospitacja) i troje dzieci (to te bez zaleceń). Czytaj dalej Dwa koszmary i nie wiem który gorszy.

Jest CI ciężko? Nie jesteś sam!

Obecnie strajkuję. W dużym mieście jest łatwiej. W mieście, gdzie władze są w opozycji, nie trzeba heroizmu. W szkole, gdzie dyrekcja wspiera swą postawą strajkujących, jest spokojniej. Mam szczęście. Tu społeczeństwo jest lepiej wykształcone i przygotowane do samodzielnego myślenia. Są tu tacy, którzy przysyłają dla strajkujących ciasto, pączki lub chociaż dobre słowo. Dziękuję im za wsparcie.  Przeciwnicy też są, ale mogę anonimowo, np. w hipermarketach, robić zakupy i nie narażać się na wrogie spojrzenia.

Czytaj dalej Jest CI ciężko? Nie jesteś sam!

Boże mój! Za coś mnie tak pokarał?

Boże mój! Za coś mnie tak pokarał? Czemuś na mój jeden żywot zawodowy zesłał tyle przekleństw?

A działo się to tak… Skuszony fałszywymi, jak się później okazało, obietnicami pasjonującej pracy i szybszej emerytury,  zostałem nauczycielem. Zlekceważyłem wtedy fakt, że moi koledzy handlując odzieżą na straganie, zarabiali znacznie więcej niż ja. Pomyślałem, to musi się kiedyś zmienić, a kasa to nie najważniejsza rzecz na świecie. Szybko odkryłem, że satysfakcja i poczucie pewnej misji do wykonania, więcej znaczy niż pieniądze. System utwierdzał mnie w tym, poklepując po ramieniu, podczas wręczania kolejnych dyplomów i gratulacji. Uczniowie dobrym słowem. Absolwenci rzewnym wspomnieniem. Wsiąkłem w szkolnictwo bez reszty.

Czytaj dalej Boże mój! Za coś mnie tak pokarał?

Ludzie! Ale dostałem nagrodę!

Jak co roku zbliża się Dzień Nauczyciela. Czasem belfer dostaje wtedy jakąś nagrodę. Często czytam w prasie, jakież to nagrody dostali znajomi zza szkolnego biurka. W tym roku też tak jest. Więc gratuluje mojemu Dyrektorowi Nagrody Ministra, moim koleżankom medali i nagród prezydenta.  A wczoraj i ja odebrałem nagrodę. Dała mi tyle radości i energii, że nawet ta obiecana przez dyrekcję tego nie przebije. Postawiono mi dwa piwa i dorzucono do tego garść wspomnień w pakiecie. Czytaj dalej Ludzie! Ale dostałem nagrodę!

Konferencja „Rozwijanie kompetencji informatycznych uczniów…”

Czy ja już mówiłem, że spóźnianie się to coś co mi najlepiej wychodzi mimo, że zupełnie się nie staram? Tak też niechcący udało mi się spóźnić na dzisiejszą konferencję zorganizowaną przez RODN Katowice. Pewnie zdążyłbym, gdybym nie musiał kluczyć po wszystkich osiedlowych uliczkach w poszukiwaniu wolnego miejsca parkingowego. W końcu udało się i spokojnie poszedłem na konferencje w przeświadczeniu, że przecież jako zarejestrowany gość, więcej problemów mnie nie czeka. Pierwsza niespodzianka w szatni – brakło numerków i kłopot z zostawieniem kurtki. Drugi problem to wejście na aulę, która była tak zapchana jak kościół na pasterce. Potem i na warsztatach było pełno (brakło krzeseł).

Czytaj dalej Konferencja „Rozwijanie kompetencji informatycznych uczniów…”

Dzień Nauczyciela 2016

Święto dziś podobno mam, więc wstałem sobie za późno, aby zdążyć do pracy na oficjalną imprezkę w gronie równie radośnie świętujących. Wbiegłem na salę i zająłem pierwsze wolne miejsce. Jak się później zorientowałem bardziej administracyjne niż nauczycielskie (jak łatwo się dzielimy na imprezach jednoczących wszystkich). Tu przy ciastku siedząc (bo kawy nie piję, a to co bym chciał to nie wolno) z braku szerszej liczby znajomych do pogadania w nowym moim miejscu pracy – rozmyślam.

Słucham przemowy Pani Dyrektor i smutnych głosów koleżanek. Nad wszystkimi unosi się, podobno optymistyczny, duch przyszłej reformy, czytaj: likwidacji tej szkoły. Likwidacji szkoły, którą już kiedyś jako jedną ze słabszych szkół w mieście nasz zacny magistrat próbował zlikwidować. Wtedy się obronili, napędzani siłą rodziców uczniów. Dziś, gdy szkoła jest jedną z najlepszych szkół w mieście, widzę wokół siebie nic tylko rozgoryczenie i poczucie zmarnowanych lat. Ktoś coś wspomina o związkach zawodowych. A mnie nachodzi dziadkowa refleksja: „Jak bida to do żyda, a jak po bidzie to całuj mnie w … żydzie”. Jakie związki zawodowe? Skoro większość nauczycieli do nich nie należy, a i ci co należą to figuranci niezdolni do walki o swoje. Przepracowałem 22 lata w szkole bez strajku, a protesty odbywały się w soboty. Wielokrotnie my nauczyciele udowodniliśmy jak słabych mamy reprezentantów, bo ich nigdy nie poparliśmy gromadnie. Jak już coś się organizowało to zwykle albo jeden związek albo drugi. Taka nasza jedność oświatowa. Jesteśmy stadem owieczek, które ślepo wierzą, że mają misję do spełnienia. Czyli dać się wydoić i wygolić.

Lata tresury pod biczem kolejnych wizytatorów, ankiet i egzaminów, odebrały nam zdolność samodzielnego myślenia i sprzeciwu wobec wszelkim głupot jakie nas otaczają. Godzimy się na darmowe zajęcia prowadzone i nadzorowane jak lekcje. Godzimy się na permanentny nadzór i zalewanie nas dodatkowymi zadaniami przez przełożonych, nawet w niedzielę. Na spotkania z rodzicami późnym wieczorem. Coraz mniej jesteśmy dla uczniów, coraz więcej dla dokumentacji i tabelek. Sterują nami domorośli wizjonerzy z różnych fundacji, nakazując pisanie, a to planów wynikowych, a to celi lekcji. Bez tego jesteśmy ponoć złymi nauczycielami.

Już nie nauczyciele, a urzędnicy. Niesiemy kaganek oświaty ucząc dzieci ludzi, którzy często mają o nas jak najgorsze zdanie. Wystarczy poczytać fora dyskusyjne rodziców czy absolwentów. Każdy może nam nabluzgać. A my co? My mamy misję… Zabiera nam się przywilej wcześniejszej emerytury, a my nic – mamy misję, którą stetryczali będziemy realizować do resztek naszych nerwów. Potem może Bozia się zlituje i szybko nas zabierze. Zabierze abyśmy nie musieli żyć na marnej emeryturze. Likwidują nam szkoły, a my zakładamy czarne opaski. Lekarze strajkują i zostawiają chorych, a my mamy misję. Górnicy palą opony, kruszą bruk i mają premie od start jakie przynoszą kopalnie – a my mamy misje. Moi koledzy, z którymi uczyłem się w podstawówce, obecnie mają emerytury większe niż ja kiedykolwiek dostanę. Ja jeszcze przez 20 lat będę miał misję. Takie to głupie myśli zaprzątały mi 1,5 godziny mojego życia.

Wyrwało mnie dopiero przypomnienie, że za chwilę mamy pasowanie klas pierwszych na uczniów. No i że mam wychowawstwo, więc będę mógł świętować pracując z moimi wychowankami. Przecież społeczeństwo też pracuje, a nauczyciele i tak stale mają wolne. Nic to. A nawet fajnie, bo przestałem myśleć o buntowaniu się wobec realiów szkolnych i spokojnie, jak baranek, podreptałem na salę gimnastyczną…