Wschód. Inna strona Polski – chyba fajniejsza

Tym razem w podróż wyruszyłem z trudnym zadaniem zleconym nam przez zaprzyjaźnionego sponsora. Mamy nie tylko podróżować, ale znaleźć też dobry powód tej podróży. Taki cel godny naśladowania.  Ja i mój kolega Paweł. Jak tylko wsiadłem w pociąg w Katowicach, aż do Olsztyna kombinowałem, jak wyjaśnić co mnie gna na  Wschód Polski. Wypoczynek? Chęć zobaczenia odmiennego świata? Poznanie nowych ludzi? Zobaczenie tego czego nie ma na Śląsku? Coraz bliżej do snu w schronisku w Olsztynie, a ja ciągle nie wiem jak znaleźć sens naszego „lenizmu” na rowerze.

Zasnąć trudno, więc jeszcze nocny spacer po starówce

Trasa.

Olsztyn,  Biskupiec, Reszel, Święta Lipka, Kętrzyn, Wilczy Szaniec, Twierdza Boyen, Giżycko, Wydminy, Ełk, Twierdza Osowiec,  Mońki, Białystok,  Stary Dwór,  Olchówka, Masiewo,  Kleszczele,  Góra Grabarka,  Janów Podlaski, Terespol,  Kostomłoty, Kodeń,  Sobibór,  Chełm, Zamość,  Nielisz, Dzierzkowice, Opatów,  Chańcza, Chmielnik, Pińczów,  Pilica, Ogrodzieniec, Tychy. To tylko punkty orientacyjne, o których nie sposób nie wspomnieć. Oprócz tego setki miejscowości na swój sposób niepowtarzalnych. Generalnie wszystko jest zmienne, bo nasze przejazdy planujemy w trakcie podroży. Chociaż często nasza trasa pokrywała się ze szlakiem rowerowym Green Velo

Green Velo

Muszę powiedzieć, że to świetna idea i doskonale wydane pieniądze na wsparcie regionów wschodnich. Czy wszystkie tak doskonale to tego pewien nie jestem, bo w końcu to Polska i nasze słabości są powszechnie znane.  Ale można nim zwiedzić na rowerze wiele miejsc do których normalnie turysta by nie zajrzał. Do tego jest wiele punktów obsługi rowerów – tylko trzeba nauczyć się je odnajdywać i pytać opiekujących się o dostęp do świetnie wyposażonych skrzynek narzędziowych.  Są mapy za darmo rozdawane rowerzystom w punktach informacji turystycznej.  Są miejsca odpoczynku. I tylko z oznakowaniem  trasy coraz większy kłopot. Bo np. w jednej miejscowości, nad pięknym zalewem, znikło 29 znaków! Cóż 29 ocynkowanych rurek  to doskonały materiał na budowę płotu.  Taka nasza mentalność. Może lepiej byłoby gdyby były te oznakowania niskie.  Tak aby „gosodarni” nie mieli szans na duży pożytek, kosztem innych. 


Stary Dwór – Miejsce Obsługi Rowerzystów
Kleszczele – jeden z lepszych MOR-ów.  Plaża, prysznice, wc, pole namiotowe, sprzęt sportowy itp.

Obiekty.

Dziś, z perspektywy czasu, mogę powiedzieć, że na naszej trasie najczęściej przyglądaliśmy się domom ludzi, wznoszonym w rożnych stylach, przy rożnej zasobności kiesy i rożnych priorytetach.

Olszówka
Białystok

Ponadto odwiedziliśmy liczne obiekty kultu, gdzie modliliśmy się o  zdrowie i wytrwałość oraz w rożnych własnych intencjach.  Czasem były to miejsca bogate lub chociażby sławne. Kościoły, cerkwie.

Święta Lipka
Białystok
Kodeń
Góra Grabarka
Chełm

Czasem trafialiśmy na coś małego, ale jakże pięknego, gdzie prawdziwa wiara pokoleń zwykłych ludzi  uświęciła te miejsca.

            

Często tuż obok siebie stały krzyże katolickie i prawosławne, chroniąc wsie przed złem świata. Chętnie dodałbym: naszego nowoczesnego, tolerancyjnego,  pokręconego świata. Często kościół od cerkwi oddzielało kilkadziesiąt metrów. Tu miało się wrażenie prawdziwej zgody, a nie pozorów kreowanych przez polityków.

Byliśmy też w jedynym na świecie unickim kościele w Kostomłotach. Poczytajcie sobie jak przez setki lat próbowano połączyć dwa obrządki chrześcijańskie. Jak za swoje przekonania oddawali życie w Pratulinie i okolicznych parafiach. Dziś sprzedaliśmy naszą wiarę za wygodę i pychę bycia mądrzejszym od naszych przodków. Nam to opowiedział pewien diakon, za co jesteśmy mu wdzięczni.

Kostomłoty – Sanktuarium Unitów Podlaskich

Na naszych kresach północno- wschodnich  dobrze było widać jak z pokoleniami zacierają się granice.  Różne sztuczne granice.

Słup graniczny Polski, Prus i Litwy

Ale też byliśmy w miejscach, gdzie lepiej jeszcze tej granicy nie próbować pokonywać. Jeszcze ludzie muszą dorosnąć do tego.  Mimo, iż miejsca po obu stronach są równie przepiękne.

Zakola rzeki Bug – granica Polski i Białorusi

Trzecią grupą obiektów, jakie często znajdowały się na naszej drodze, były obiekty obronne z różnych czasów.  Zobaczyliśmy, jak się zmieniał świat w tym zakresie przez kolejne stulecia. Mnóstwo wysiłku wkładali bogaci ludzie, aby czuć się bezpiecznie.

Podzamcze – Ogrodzieniec
Olsztyn
Reszel
Giżycko – Twierdza Boyen
Zamość – miasto twierdza
Twierdza Osowiec
Terespol –  Prochownia na zachodnich wzmocnieniach twierdzy Brześć
Gierłoża – Kwatera Hitlera  „Wilczy Szaniec”

Dziś do walki już nie potrzebne są fortyfikacje. Wystarcza internet. Wystarczają inne media. Wystarcza biznes i kasa.  Dziś jesteśmy mądrzejsi. Tylko czy na pewno?  Czy chęć zdobywania czegoś, co nie jest nasze, ludzi opuściła? Przecież nie wszystkie czołgi stały się pomnikami historii.

Ludzie

Wędrując po terenach tak odległych Ślązakowi, że aż strach, trafialiśmy na wielu wspaniałych ludzi. Odwiedziliśmy moich zawodowych znajomych. Podobnie od Pawła. Spotykaliśmy wielu turystów i miejscowych tubylców. Każde takie spotkanie wspominam niezwykle miło i wnosiło wiele w moje postrzeganie tych stron. Oczywiście czasem docierało to do mnie z opóźnieniem. Dopiero wraz z powrotem normalnej percepcji otoczenia. To  też specyfika regionu.

Juchnowiec Kościelny – Gril u Pawła znajomych (Edyto – dziękujemy!)
Stare Masiewo – Ognisko u mojego znajomego – (Sławek – dziękujemy!)
Dzierzkowice – schronisko (zdjęć z grila nie pokażę, ale Aniu – dziękujemy!)

Tu są naprawdę otwarci ludzie, którym czas płynie jakby spokojniej. Gdzie relacje są dalekie jeszcze od naszej „zachodniej” rzeczywistości. I bodajby tak jak najdłużej. Tu czuć, że jeszcze bogactwo, władza i pycha z tym idąca, nie są priorytetami życia dla wielu  ludzi.  Chociaż zapewne i tacy się znajdą – tylko my mieliśmy troszkę szczęścia. Tu trudniej zdobyć intratną posadę. Za to częściej  możesz liczyć na wsparcie sąsiada, który przyniesie ogórków, jajek czy mleka.

Czasem szczęśliwie trafiamy na pasjonatów. Ludzi pozytywnie nakręconych.  Np. w Biskupcu polecam prywatny zbiór 1300 aparatów fotograficznych.

Biskupiec

Poznaliśmy pasjonatów fortyfikacji, którzy własnoręcznie odnawiali dawne obiekty w Terespolu. Przy okazji jeden z nich pokazał nam swoją makietę przedwojennego miasta z działającą kolejką (nawet para z parowozu uchodziła jak należy)

Terespol

Trafialiśmy na ludzi , którzy chętnie nam pomagali np. podpowiadając drogę, a nawet prowadząc nas na swych rowerach. Oj! W naszym świecie wiele tych rowerów byłoby już na złomowisku, a tu pewnie jeszcze wiele lat będą wozić ludzi.

Bondary

Przyroda

Jak balsam dla ducha mieszczucha były widoki pól i łąk po horyzont,  dzikich puszczy i lasów oraz wspaniałe rzeki, jeziora i zalewy.  Tego nie można opisać, bo to trzeba samemu zobaczyć. Nawet zdjęcia oddają tylko fragmenty tego co mam pod powiekami. Polska to przepiękny kraj!  Nie mówię o tym dlatego, że tak mówiono w TV. Mówię dlatego, bo już dużą  jej część widziałem, zarówno dzięki rowerowi jak i motocyklowi.  Ci którzy szukają wrażeń za granica często nie wiedzą nawet co mają w swoim kraju.  A mamy w Polsce piękne, piaszczyste plaże, wspaniałe krajobrazy i malownicze góry.  Mamy też zabytki -chociaż często zniszczone zębem tragicznej historii. Fakt, czasem mamy pogodę kapryśną. Ale 46 stopni w tym roku w Hiszpanii i Portugalii, były dla mnie gorsze niż nasze maks 35.

No chyba, że chodzi o coś innego. Bo jak pochwalić się koleżance, że się było w Olszówce,  Woli Uhruskiej czy Dzierzkowicach, gdy ona wspomina miasta Egiptu czy Wenecję? A ja wam mówię, że tu jest przyjemniej i równie ładnie.

Kasa , kasa, kasa – czyli rowery, noclegi, jedzenie ….

14 dni to sporo czasu. 1300 km to spora odległość. Wielu pomyśli, że potrzeba na to dużo kasy i super sprzętu.  A ja wam powiem, że guzik prawda!  Wystarczy po prostu bardzo chcieć i mieć troszkę zdrowia.

Rower Pawła ma już około 20 lat. Mój młodszy. Za to 3 lata temu kosztował 1100 zł, a ja go odkupiłem za coś ponad 600 zł.  Przed wyjazdem sieć sklepów „Bikershop” zrobiła nam przegląd i smarowanie wszystkiego i to tyle inwestycji. A zapomniałem! Zainwestowałem jeszcze 8 zł w koszyczek na kierownicę i kilkadziesiąt w dodatkowe oświetlenie, czym podniosłem wartość roweru o  ponad  10%.  Oba mają niezwykłą wartość zwłaszcza w nocy. Pozwalają spokojnie spać, bez względu na to gdzie je przypniemy. Nawet jeżeli jest to zwykła polana nad jeziorem.

Wiozły nas bez większych problemów po drogach i bezdrożach.  Raz tylko straciłem śrubkę z bagażnika, a Paweł dwa razy przebił oponę ( no i po co mu były specjalne opony ze wzmocnieniem antyprzebiciowym).  No i co na to powiedzą wszyscy maniacy sprzętów za kilka czy kilkanaście tysięcy złotych? Posiadacze rowerów, którymi odważają się jechać tylko wokół domu.
A co na to miłośnicy wczasów z samolotem lub samochodem, narzekający na wakacje za wiele tysięcy?
Jak mówił Pawlak: „Ludzie wymyślili tę mechanizacje, bo siły w rekach nie mieli”. W tym przypadku w nogach 🙂

Spanie to też nie wielkie pieniądze, gdy człowiek nie ma dużych wymagań. Gdy mając prawie 50 lat przypomni sobie czasy harcerskie, młodość.  Kilka nocy w schroniskach młodzieżowych, gdzie cena od 12 – 35 zł.  W pensjonatach (35 – 40 zł).  U przyjaciół 🙂 . Czasem pod namiotem na polu namiotowym (8 zł) lub na dziko nad rzeką czy jeziorem.  Wystarczy odrobina fantazji i dostęp do internetu, a nocleg to nie problem.  No chyba, że potrzebujecie obsługi pokojówki i co noc to świeżą pościel.

Jedzenie. A cóż za problem zrobić sobie śniadanie czy kolację pod chmurką.   Można trafić na  świeże drożdżówki za 80 gr.  W lokalach można zjeść dwudaniowy regionalny obiad (najtaniej za 12 zł ) lub dużą pizzę (najtaniej 13 zł za 32 cm).  Jedliśmy też lody „Zielona budka” po 1 zł za gałkę. Drogo?  Spróbujcie tak w Tychach.

No i człowiek nie wielbłąd, więc pić też trzeba. Ale, aby nie stracić zbyt wiele na walorze edukacyjnym,  zbytnio nie będę się nad tym rozwodził.  Chociaż dodać muszę, że to istotny aspekt naszego budżetu.

Podsumowanie

Z powodu siatkarskiej kontuzji od roku ograniczyłem swoją aktywność fizyczną. Forma marna, więc początek naszej wyprawy to prawdziwa walka z bólem i własnymi myślami. Czasem ze zmęczenia nam odbijało.

Z czasem ból pozostał, ale myśli stały się coraz bardziej pozytywne. A to głowa rządzi naszym ciałem.  Na koniec naszej zaplanowanej trasy okazało się, że mi mało. Paweł musiał wrócić pociągiem, bo zaraz po powrocie czekała go weselna zabawa. Ja dodałem jeszcze sobie trzy dni i wróciłem do Tychów, samotnie, dokładając do wspólnych 1000 km jeszcze 300 km. Ostatni mój etap to 150 km z pełnym obciążeniem (około 30 kg). Nasz rekord dnia. Dałem rady i mam satysfakcję z tak spędzonych wakacji.

Wróciłem i już powoli krystalizują się kolejne diabelskie pomysły, o których napiszę, gdy je zrealizuję (aby nie zapeszyć)

P.S. Wracając do wstępu i zlecenia od sponsora. Z żalem stwierdzam, że nie znalazłem żadnego rozsądnego powodu, aby się tak męczyć, tracić urlop, pieniądze, gdy można inaczej. Prościej i wygodniej. Nie zrobiłem tego dla żadnej wyższej idei i nikogo nie wsparłem. Nie dlatego, że nie chciałbym, tylko bo nie znalazłem sponsora, który za moje kilometry dałby komuś potrzebującemu jakieś wsparcie. Przepraszam i obiecuje, że następnym razem będę się nadal starał coś wymyślić.