Toruń i Częstochowa w wakacyjno-covidowej odsłonie

Zagrożenie wirusem jest, ale są też wakacje, a one mają swoje specjalne prawa, a nawet obowiązki. Jednym z nich jest wyjazd z domu i zwiedzanie ciekawych miejsc. Nie bacząc na przeciwności wskoczyliśmy z Grzegorzem na motocykl i pomknęliśmy przez Polskę do Torunia, a następnie do Częstochowy.

Toruń jest przepiękny. Chyba jest to jedno z najpiękniejszych starych miast w Polsce. Taką starówką niewiele miejscowości może się poszczycić. Tego nie można opowiedzieć, to trzeba zobaczyć, a już w szczególności późnym wieczorem.

Mieliśmy szczęście, bo restrykcje związane z pandemią już cofnięto, a jeszcze turystów było niewielu.


Mogliśmy, bez zbędnego tłoku, pospacerować czy zjeść megahamburgera  w  spokojnej restauracyjce. Również hotelowe atrakcje były swobodnie dostępne. W takich warunkach można odpocząć i zrelaksować się.

Po 3 dniach jedziemy do Częstochowy, a po drodze zaliczamy spacer po Łodzi. Łódź Toruniowi nie może dorównać, wiec spacer krótki i jedziemy dalej. Popołudniu jesteśmy w Częstochowie. Na Częstochowę też zaplanowaliśmy kilka dni. Niestety poza Jasną Górą, która jest światową perełką,  niewiele jest tu do zobaczenia, a szkoda. A może tylko nie bardzo miasto reklamuje swoje atrakcje?

Niezwykłą atrakcją okazała się dawna fabryka zapałek – obecnie muzeum. Trafić tu trudno. Budynek odstrasza wyglądem. Ale dla wytrwałych jest nagroda: możliwość zwiedzania pod przewodnictwem prawdziwych pasjonatów tego przemysłu i w ogóle wystawa godna zobaczenia.  Polecam