Czas pandemii, gdy nie można normalnie pracować, swobodnie podróżować, spotykać się z ludźmi, to trudny czas. Zwłaszcza na początku, gdy człowiek nagle został wyrwany ze swej codzienności. Dni płynęły wolno. Praca zdalna częściowo zajmowała mi głowę. Jedyne emocje, to kłótnia z żoną lub ciekawy film. W takim czasie trafiło mi się wyzwanie, jakie postawiła przede mną moja siostra. Remont, a raczej przeróbka pokoju z kuchnią na minimieszkanie.
Tak to wyglądało na początku.
Założenie, że mieszkanie ma być samodzielne, czyli kuchenka i łazienka, i pokój razem. Do hydrauliki zatrudniony został specjalista – teraz myślę, że jednak nożna było kupić zgrzewarkę do plastikowych rur i robić to też samemu – praca banalna, a i tak musiałem wszystko nadzorować, aby było zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Wymianę instalacji elektrycznej, budowę ścian, tynkowanie, kafelkowanie, osadzanie drzwi, malowanie i ozdabianie zostało dla mnie. Byli wprawdzie fachowcy, poproszeni przez siostrę do oceny prac, ale ich ceny okazały się być szokująco wysokie. Znając obecne ceny samodzielnej pracy robotników budowlanych, zastanawiam się, czy jednak warto być nauczycielem.
No i zakasałem rękawy, i ruszyłem do pracy.
Po 6 tygodniach (z małymi przerwami) porannej pracy związanej ze szkołą i popołudniowej pracy u siostry, mieszkanie jest niemal gotowe. Zostały jeszcze drobnostki, które uzupełnię przy montażu mebli kuchennych. Wyszło całkiem przyzwoicie (inaczej bym się nie chwalił). Teraz kończę projektować meble do kuchni i to będzie kolejne moje wyzwanie.
A wnioski moje są takie: jak nie potrafisz usiedzieć na tyłku, to znajdź sobie jakieś zajęcie, bo nic tak nie odstresuje jak praca fizyczna. Jak do tego, co robisz, oprócz rąk i głowy dołączysz serce, to efekt musi być zadowalający. Jeżeli człowiek chce, to wszystkiego się nauczy i wszystko jest w stanie zrobić.
Cudownie jest budować, remontować. Daje to człowiekowi wiele satysfakcji, a do tego poczucie, że robi coś ważnego, coś co może po nim zostać i cieszyć innych. Nie zmarnowałem ostatnich tygodni i cieszę się z tego powodu. A efekt jest taki:
Od roku wielu mi doradza, że jak nie podoba mi się praca nauczyciela (nigdy tego nie twierdziłem), jak za mało zarabiam (osobiście, aż tak bardzo nie narzekam), jak trudno mi zgodzić się z takim zarządzaniem (Oj! Coraz trudniej), jak rodzice dzieci stają się dla mnie problemem ( I to coraz częściej), to mam zmienić sobie pracę. No i w tajemnicy powiem, że planuję duże zmiany w moim życiu. Może i nad tą pomyślę.
Gratuluję Janusz:)Wyszło pięknie. Trzymam kciuki za zmiany.Chciałabym umieć takie rzeczy robić…
Mnie też wielu znajomych mówi, że może zmień pracę…, że się dziwią itd.A ja pomimo tego , kocham ten mój zawód, odnalazłam się w pracy z maluchami.Poszlam na kolejne studia.Dzieciaki mi wynagradzają wiele.Czasem tylko smutno, jak czytam wypowiedzi pełne jadu.Zastanawiam się wtedy, zasłużyłam?
Pozdrawiam:)
Dziękuję. No i wspierajmy się, bo niewiele więcej możemy zrobić w warunkach powszechnego hejtu wspieranego przez działania naszych ministrów i wizytatorów.