Wrzesień minął mi błyskawicznie z racji tego, że trzeba było dzielić swój czas na pracę zawodową w szkole, na prace na budowie popołudniu i zadbać o normalne życie. Pobudka codziennie przed świtem, śniadanie, szkoła, zakupy, obiad, budowa, przygotowanie do lekcji, spania 4 godziny i znów świt…
Ale coś jednak na budowie poszło do przodu, przede wszystkim na zewnątrz budynku. Porządki, roboty ziemne i puzlowanie.
Prace ropocząłem od wykorytowania wjazd do garażu i przygotowania z boku domu miejsca pod dodatkowe stanowisko parkingowe dla samochodu. Trzeba było dosyć głęboko aby pozbyć się czarnej ziemi.
Dziura w ziemi była na tyle pojemna, że aby ją wypełnić najpierw wrzuciłem wywrotkę gruzu betonowego (bez cegieł, bo bałem się, że one po latach mogłyby się rozpaść i droga by się pozapadała). Gruz trzeba było rozbić odpowiednim młotem udarowym na małe kawałki – ciężka praca jak w kamieniołomie 🙂
Potem przywiozłem jeszcze wywrotke 10 ton grubego kamienia drogowego, jako kolejną warstwę podjazdu.
Dookoła domu osadziłem obrzeża chodnikowe, pomiędzy które trafił drobny gruz i kamienie. Wszystko ubiłem zagęszczarką płytową 150 kg, Następnie przywiozłem 11 ton klińca i znów ubijanie chodników oraz drogi wjazdowej.
Troszeczke niedowierzałem w skutecznośc ubijania zagęszczarką 150 kg, więc na drogę wjazdową wypożyczyłem mega zagęszczarkę – prawdziwy gigant. Ważyła 800 kg. Jak ubijała to wszystko drgało na podwórku, ale droga jest utwardzona wzorowo – nie sądzę, aby ktokolwiek mógł to zrobić lepiej.
Bezpośrednio pod puzzle kupiłem, 12 ton drobnego kamienia o średnicy 1 – 6 mm i znów ubijanie zagęszczarką 150 kg i dopiero na to poszły puzzle firmy Bruk w różnych odcieniach szarości. Całą rodziną układaliśmy go przez prawie 2 tygodnie – 100 metrów kwadratowych powierzchni.
Samo układanie nie jest skomplikowane, ani zbytnio czasochłonne, ale docinanie końcówek pod odpowiednim kątem już jest. Trzeba było wykazać się ogromną cierpliwością. Całość będzie jeszcze raz ubijana lekką zagęszczarką, aby puzzle równiutko osiadły na podsypce. Będzie dobrze.
Nawet jeż też chciał pomagać
W między czasie Grzegorz rozebrał bramę, odmalował konstrukcję stalową i wymienił część sztachetek. Sztachetki są zrobione z deski kompozytowej, dzięki czemu mają już ponad 10 lat i wytrzymują bez jakiegokolwiek malowania. Fajny i trwały materiał, tyle, że drogi. Ale chyba jednak się opłaca.
Odnowiona brama ładnie się prezentuje i znów przez kolejne dziesięciolecie będzie ładnie się prezentować razem z klinkierowym płotem. Tak, podmurówki i murki przy bramie są klinkierowe. Nie ma tu imitacji w formie jakiejś okładziny cegłopodobnej, tylko prawdziwa cegła klinkierowa. Układałem ją kiedyś przez całe wakacje i wyszła zacnie. Cały płot posadowiony jest na głębokiej ławie fundamentowej – przetrwa przez pokolenia, o ile ktoś nie zechce go usunąć. Oj, oj, życzę mu powodzenia 🙂
Zrobiliśmy też z Grzegorzem dojście do licznika gazu od strony drogi – takie wymagania PGNiG i zarządu ulic. Trzeba było rozebrać część płotu, dorobić nowy słupek zrobić wylewkę betonową i wewnętrzne ogrodzenie. Obok skrzynki z licznikiem gazu znajdzie się też miejsce na wstawienie koszy ze śmieciami.
Od skrzynki bezpiecznikowej w garażu do bramy poprowadziłem kabel ziemny 12 żył po 1,5 mm2. Będzie można sterować bramą i oświetleniem i co tam jeszcze komuś będzie potrzebne. Kabel jest włożony w rurę Arot 40 mm, co daje możliwość wsunięcia jeszcze innych przewodów, gdyby były potrzebne, no i dodatkowo zabezpiecza sam przewód od uszkodzeń.
Pozostało mi jeszcze wymienić uszkodzony po gradobiciu daszek nad wejściem i płot będzie gotowy.
Kilka dni zajęło nam porządkowanie terenu wokół budowy. Była też mini koparka, która dodatkowo wszystko wyrównała. Przed posadzeniem trawy cały teren zmieliłem glebogryzarką, niszcząc lub wybierając stare trawska i zanieczyszczenia.
Po dwóch tygodniach trawka się zazieleniła i teraz już tylko dbam, aby się dobrze przed zimą ukorzeniła i ładnie wyglądała. Domek już całkiem fajnie się prezentuje w otoczeniu zieleni. Jeszcze ładniej będzie wiosną, gdy zakwitną te wysokie krzewy posadzone wzdłóż granicy.
Kilka dni we wrześniu było deszczowych. Aby nie zmarnować całkiem czasu, grzebałem sobie też w środku budynku.
Na ten przykład dokończyłem główną łazienkę na piętrze. Kupiłem dwie szafki łazienkowe z szufladami, dałem sobie pociąć blat wg mojej koncepcji, wyciąłem otwory na dwie umywalki i całość zmontowałem. Z boku jest jeszcze zabudowa na pralkę, gdyby była potrzebna na piętrze. A tak to w miejscu tym stoi bambusowy kosz na bieliznę. Moim zdaniem, wyszło ładnie i praktycznie.
No i nieubłaganie zbliża się czas na ogłoszenie o sprzedaży lub wynajmie domu. Chciałbym uniknąć kontaktów z pośrednikami, bo jakoś ta ich praca wydaje mi się nie całkiem fajna. Troszkę jak z prawnikami. Pomagają, ale często uczciwości w tym nie widać. Taki balans na granicy przyzwoitości. A może poprostu jestem uprzedzony. Generalnie przyszło mi do głowy, że chętnie wypłacę komuś z moich znajomych 5 tyś jeżeli poleci komuś fajnemu mój dom, kto go później kupi. Chętnie tak bym się troszkę zrewanżował.