Remont łazienki u mamy był nierozerwalnie związany z remontem łazienki od siostry, bo to jeden pion, w tym samym domu. Zresztą i tak o większości decydowała siostra, a mnie przypadł zaszczyt móc popracować.
Więc trzeba było wymienić całą instalację wodną i centralnego ogrzewania, zmontować nowa kanalizację, rozprowadzić po nowemu instalację elektryczną. Potem wyrównanie i zaizolowanie przeciwwilgociowe ścian i podłogi, aby w końcu móc położyć płytki. Płytki duże, bo 120 x 60 cm, ale zgodnie z projektem okazało się, że tylko 4 udało się wkleić w całości. Cóż fachowy projektant wie lepiej.
Zdecydowaniej jasńiej zrobiło się w łazience, gdy podwiesiłem sufit z ledowym podswietleniem.
Na koniec montaż wanny z niespodzianką, bo, mimo, że renomowana firma i cena nie mała, to okazało się, że syfon z fabryczną wadą i przeciekał. Cóż nic na tym świecie nie jest pewne – tylko śmierć i podobno podatki. Łazienka mała, więc trudno było pomieścić wszystkie sprzęty i zachować miejsce do przechodzenia. Fajnym rozwiązaniem okazały się drzwi prysznicowe składane, bo zajmują malutko miejsca, a rozwiązanie bez brodzika, też jest sprzyjające w tej sytuacji. Jeszcze kilka drobnostek i łazienka gotowa.
A ja płynnie przeszedłem z roku 2024 do roku 2025. Jakie wyzwania czekają mnie w tym nowym roku – nie wiem. Budowlanka coraz bardziej mnie wciąga zważywszy na spokój, generalnie brak stresu i satysfakcję, gdy się popatrzy na końcowy efekt. Przy tym coraz bardziej się doskonalę. To fajna odskocznia od rzeczywistości szkolnej. Może kiedyś alternatywa. Chociaż raczej wolałabym emeryturkę i wygrzewanie kości przy kominku lub w saunie. Wiadomo PESEL… Ale co ma być, to będzie.