Motocyklem do Rzymu… czerwiec – lipiec 2016

Mija powoli cudowny rok mojego życia. Mógłbym powiedzieć przełomowy. Mam wrażenie, że zmienił się mój kręgosłup. I to nie tylko ten, który podtrzymywał moją głowę, przysparzając jej przy okazji bólu, a mnie obdarowując urlopem zdrowotnym. Zmieniło się moje podejście do wielu spraw. Zauważam wiele obszarów, które w życiu zaniedbałem. I jak tu nie błagać świat i Boga o miłosierdzie? W ciągu roku przejechałem szczęśliwie na mojej TDM-ce ponad 15000 km po drogach Polski, Słowacji, Rumunii, Węgier, Ukrainy i Litwy. I jak tu nie dziękować Bogu? A gdzie lepiej jak nie na pielgrzymce? To też postanowiłem dodać jeszcze kilka tysięcy do licznika i wyruszyć z pielgrzymką motocyklową do Watykanu.

Codzienna poranna Masza Święta, modlitwa w czasie jazdy, piękne krajobrazy pomagają człowiekowi w rozmyślaniach. I tak zaczynając w Łagiewnikach, przez Słowację i Austrię dotarłem do Włoch. Cztery dni po około 400 km. Ponad sto motocykli podzielonych na 10 osobowe grupy. Po drodze nasza grupa odwiedza też Asyż, z którego pochodził św. Franciszek. Piękne miejsce pod każdym względem. No i w końcu Rzym.

W środę rano, paradą motocykli, zwiedzamy Wieczne Miasto, docierając na Plac Świętego Piotra. Duże przeżycie. Podobnie jak spotkanie z Ojcem Świętym Franciszkiem (przejechał kilka metrów obok mnie). Potem jeszcze spacer i wieczorem się żegnamy. Cudowna przygoda i duże przeżycie od początku, aż do końca. Czeka jeszcze droga powrotna…  (opis pod galerią )

Z pielgrzymki każdy wraca zgodnie z własnym pomysłem. Ja dołączam się do grupy 3 motocyklistów planujących jeszcze zwiedzanie Włoch i Alp. W upalnej pogodzie trafiamy do Sieny przepięknego miasta na rozległym wzgórzu. Potem jeszcze kilkadziesiąt kilometrów i jesteśmy nad morzem. Poranne plażowanie, kąpiel i ruszamy do Pizy zobaczyć wieżę. Krzywa wieża to piękny obiekt, ale wokół jest wiele równie urodziwych. Szybko zwiedzamy, fotki i ruszamy dalej. Tym razem korzystamy z szybkich dróg, również autostrad, (które we Włoszech są po prostu drogie) Po drodze omijamy zabytki, które w innym państwie byłyby kluczowymi. Tu, czasem tylko spoglądamy z daleka. Kolejny nocleg nad przepięknym jeziorem Gardno i kąpiel o zachodzie i wschodzie słońca.

Powoli pniemy się wyżej i wyżej docierając do Alpejskich przełęczy i najsłynniejszej wśród motocyklistów: Przełęczy Stelvio. Niestety zjazd w dół z tej przełęczy cały czas w deszczu. Adrenalina tym bardziej buzuje w żyłach. Wieczorem rozdzielamy się. Koledzy wracają szybko w kierunku Austrii, a ja sam postanawiam dłużej pokręcić się po trasach Alp Włoskich.

Dzięki temu kolejny dzień obfituje w przepiękne wysokogórskie widoki. Ale na tym nie koniec gór. W końcu i ja udaję się do Austrii, gdzie zaliczam w doskonałej pogodzie, przejazd Grossglockner Hochalpenstrasse. Ponad 2500 mnpm daje niesłychane możliwości podziwiana piękna przyrody. Żegnam Alpy i jadę w stronę domu. Jeszcze w Austrii nocleg nad uroczym jeziorem Attersee.

Potem troszkę zahaczając o Niemcy docieram do Czech. Odwiedzam niezwykle piękne miasta jak: Czeski Krumlow i Czeskie Budziejowice. Dwa dni jestem w Czechach błąkając się maleńkimi wiejskimi uliczkami i obserwując jak tu żyją ludzie.

W końcu czas wracać. Ostatni etap, ponad 500 km, pokonuje niemal jednym skokiem. Staram się zdążyć na mecz Polska-Portugalia w ramach Euro 2016. Docieram na 15 minut przed meczem. Szybka kąpiel i błogi odpoczynek przed TV. Jestem szczęśliwy!