W końcu wiosna mi zawitała w głowie

Pierwszy raz jechałem z prawdziwą przyjemnością do pracy w sobotę! Czyż mogłoby być inaczej, gdy miałem pod sobą moją Yamahę, nad sobą słoneczko i nieliczne chmurki, przed sobą piękne góry, a w szkołach czekała prawdziwa zabawa? Aby Was pognębić to dodam, że jeszcze za to mi zapłacą.

W sobotę rano drogi puste, wiec trzymałem się zasady, aby nie jechać szybciej niż lata mój Anioł Stróż. A musicie wiedzieć, że przy takiej pogodzie on też sobie nie żałuje. Na miejscu byłem pół godziny przed czasem. Aby to wykorzystać, pobłąkałem się w promieniach rannego słońca po wąskich okolicznych dróżkach. Widoki niczego sobie – na Skrzyczne, na Klimczok itd. Trochę krótko.

W szkole kolejne grupy młodych entuzjastów programowania bawiły się w najlepsze. Było programowanie w Scratchu, były roboty Lego. Nikt nie żałował, że przyszedł. Wielu żałowało, że już musi wracać. Rozpromienione twarzyczki maluchów to dla mnie dodatkowa premia. Fajna praca, gdy dzieci uczą się i bawią równocześnie. Dyscyplina czasem pozostawia troszkę do życzenia, ale jak poskromić takie emocje? Nie warto! Dziś ja tu udaję eksperta, za kilkanaście lat oni będą prawdziwymi ekspertami programowania. W ich wieku miałem młotek i kawałki drewna do rozwijania mojej kreatywności.  Nie ma porównania z dzisiejszymi możliwościami. Zazdroszczę im troszkę.

Wieczorem powrót równie udany. Tym razem zupełnie się nie spieszyłem. Janka mruczała spokojnie.  Słoneczko grzało moje zimą zamęczone plecy. Serce grzała wewnętrzna radość, że w końcu, pierwszy raz w tym roku, mogłem wyrwać się tych kilkadziesiąt kilometrów od domu. Węgierska Górka, Żywiec, Międzybrodzie, Straconka – piękne tereny. Jest mi dobrze i nic to, że w domu czekają mnie sprawozdania, harmonogramy, ocenianie itd. Znów mam przypływ energii. Uwierzycie, że po 10 godzinach pracy do domu wchodziłem wypoczęty?

 

Jedna odpowiedź do “W końcu wiosna mi zawitała w głowie”

Skomentuj emerytka Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.